http://www.ekonomia.rp.pl/artykul/532645,1116680-Gra-o-gazociag-poludniowy.html
Iwona Trusewicz 10-06-2014, ostatnia aktualizacja 10-06-2014 09:07
Wstrzymanie realizacji projektu Gazpromu przez Bułgarię może mieć związek z planami przejęcia ukraińskich magistrali przez konsorcjum firm z USA i Unii Europejskiej.
Wydarzenia w gazowym trójkącie Rosja–Unia–Ukraina znów przyspieszyły. Niespodziewanie w niedzielę Rosjanie podali, że w poniedziałek odbędą się w Brukseli trójstronne rozmowy gazowe. Dotąd Rosja utrzymywała, że będzie rozmawiać już tylko z Ukrainą, a termin nie został jeszcze ustalony.
Najpierw Bułgaria, potem Serbia
Tego samego dnia Bułgaria wstrzymała prace przy budowie u siebie gazociągu południowego (South Stream) omijającego Ukrainę. Wcześniej premier Płamen Oreszarski spotkał się za zamkniętymi drzwiami z amerykańskimi senatorami.
Deputowany i wiceszef komitetu energetycznego rosyjskiej Dumy Leonid Kałasznikow nazwał decyzję Bułgarii prawdziwym szantażem energetycznym.
Prace stanęły „do czasu usunięcia nieprawidłowości w przetargu, które wytknęła Komisja Europejska". Chodzi o przetarg na realizację gazociągu. Wygrało go konsorcjum Strojtransgazu, kontrolowanego przez objętego sankcjami Giennadija Timczenkę, i bułgarskiego Gasprojekt Jug. Zdaniem KE przetarg przeprowadzono „z naruszeniem prawa UE".
Szef KE Jose Barroso ostrzegł innych uczestników South Stream (Węgry, Słowenia, Chorwacja, Austria, Włochy i nienależąca do Unii Serbia) przed konsekwencjami. – Uruchomiliśmy procedury o naruszeniu prawodawstwa UE przez Bułgarię. Za tym pójdą podobne, w stosunku do innych unijnych uczestników South Stream, jeżeli nie zostaną usunięte pewne bariery naszego wspólnego rynku energetycznego. Unia musi mówić i działać według jednego klucza w kontaktach ze swoimi dostawcami – stwierdził Barroso.
Wczoraj także Serbia informowała o przerwaniu przygotowań do budowy swojego odcinka rury (422 km + 122 km odgałęzień). – Bułgaria to centrum projektu. Dlatego dopóki nie zostaną zakończone rozmowy Bułgarii z Brukselą i KE z Rosją, my także stajemy – wyjaśniła wicepremier i minister infrastruktury Zorana Michajłowicz.
Jej wypowiedź złagodził potem premier Aleksander Wuczicz. Tłumaczył, że takie decyzje „podejmuje rząd", a ten nie spotykał się w tej sprawie, prace idą więc „normalnie".
Amerykanie w Kijowie
Jak dowiedziała się gazeta „Kommiersant", zaostrzenie stanowiska Brukseli wobec rosyjskiej inwestycji może mieć związek ze staraniami USA i Kijowa, by ukraińskie magistrale przeszły pod zarząd konsorcjum firm z USA i UE. Negocjacje mają być już bardzo zaawansowane.
Premier Arsenij Jaceniuk zapowiedział restrukturyzację Naftogazu. Gazociągi i podziemne magazyny gazu (największe w Europie) nie będą już pod zarządem spółki. Ukraina proponuje, by zarządzały nimi wspólnie firmy z USA i Unii.
W rozmowach uczestniczyć mają Shell, ExxonMobil i Chevron. Podstawą są gwarancje tranzytu rosyjskiego gazu przez Ukrainę. Tylko tak magistrale mogą zarabiać, a zarabiać muszą, bo cały ukraiński system przesyłu pilnie wymaga modernizacji.
– Nie mamy wątpliwości, że w wypadku braku porozumienia co do losów South Stream Gazprom spróbuje alternatywnego projektu, który też obchodzi Ukrainę. Z drugiej strony sytuacja na Ukrainie wciąż zagraża stabilnym dostawom rosyjskiego gazu do Europy, co negatywnie odbija się na biznesie Gazpromu na kluczowym rynku. W tej sytuacji South Stream staje się szczególnie ważny – ocenił dla agencji Prime Aleksandr Korniłow, starszy analityk Alfa-Banku.
Dziś Gazprom jest zależny od ukraińskiego tranzytu. W ubiegłym roku 52 proc. eksportu rosyjskiego gazu do Europy (81 mld m sześc.) płynęło przez Ukrainę. Omijający Ukrainę gazociąg południowy obniża wartość ukraińskich rur niemal do zera.
Przeczytaj więcej o: gaz , Gazociąg Południowy , Gazprom , surowce
Rzeczpospolita
© Wszystkie prawa zastrzeżone
|