Poniedziałek, 23.12.2024, 03:33
   ARMIA  ŻYCIA         АРМИЯ  ЖИЗНИ         LIFE  ARMY
Główna | | Rejestracja | Wejdź
«  Wrzesień 2013  »
PnWtŚrCzwPtSobNie
      1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
30
Главная » 2013 » Wrzesień » 14 » Legnica wielu narodów
Legnica wielu narodów
19:26

http://wyborcza.pl/1,75515,10081732,Legnica_wielu_narodow.html
Marcin Wojciechowski Gazeta Wyborcza
08.08.2011 , aktualizacja: 08.08.2011 12:21
Czy Polacy naprawdę nie lubią Rosjan? Wcale tak być nie musi. Pokazują to dzieje Legnicy, małego miasta, w którym przez ponad 50 lat stacjonował potężny radziecki garnizon
Siedem lat temu wracałem z dziennikarskiej delegacji z Czeczenii do Moskwy. Ponieważ na północnym Kaukazie toczyła się wówczas wojna - nazywana przez Rosję operacją antyterrorystyczną - lotnisko w Groznym było zamknięte. Wracałem więc przez lotnisko w Nazraniu, stolicy sąsiadującej z Czeczenią Inguszetii. Gdy czekałem na samolot, zadzwonił telefon z redakcji w Warszawie. Zamieniłem kilka słów po polsku. Gdy skończyłem, odezwał się do mnie łamaną polszczyzną mężczyzna w średnim wieku siedzący w sali odlotów: - Pan jest z Polski? Ja służyłem w wojsku w Legnicy.
Mężczyzna podał daty, nazwę jednostki i powiedział, że był to najpiękniejszy czas w jego życiu. Mimo upływu prawie 30 lat pamiętał polskie słowa, nazwy ulic, imiona znajomych. Przez cały lot do Moskwy opowiadał mi o Legnicy, a potem zaprosił na kolację do dobrej kaukaskiej restauracji. Rozmowa przeciągnęła się do późna. Na pożegnanie pod moim domem dostał butelkę oryginalnej żubrówki - takiej samej, jaką pił w Polsce.
Szczerze mówiąc, to od tego mężczyzny, którego nigdy potem już nie spotkałem, dowiedziałem się po raz pierwszy, że w Legnicy stacjonował w czasach PRL kilkudziesięciotysięczny garnizon radziecki, mieściło się tam dowództwo Północnej Grupy Wojsk, a przez pewien czas także Naczelne Dowództwo Zachodniego Teatru Działań Strategicznych na wypadek wojny z Zachodem. Było to na długo przed premierą melodramatu "Mała Moskwa", który uczynił tę wiedzę powszechną.
Wiele razy spotykałem później Rosjan, Białorusinów, Kazachów czy Ukraińców służących w Legnicy i wspominających Polskę właśnie przez pryzmat "małej Moskwy". Nawet pierwszy prokurator wojskowy prowadzący śledztwo katyńskie Aleksander Trietiecki pokazał mi kiedyś swoje zdjęcie z Legnicy z przełomu lat 70. i 80., gdy tropił przestępstwa popełniane przez żołnierzy radzieckich stacjonujących w naszym kraju. - To był mój pierwszy kontakt z Polską - mówił z nostalgią, pokazując zdjęcie sprzed Pomnika Wdzięczności czy też Polsko-Radzieckiego Braterstwa Broni, który nadal stoi na placu Słowiańskim w centrum Legnicy.
Miasto podzielone murem
Film "Mała Moskwa" opisuje romans żony radzieckiego oficera z polskim wojskowym. Na przeszkodzie miłości staje KGB. Legniczanie, którzy obejrzeli film, są przekonani, że tak właśnie było. Dowodem jest grób Lidii Nowikowej na legnickim cmentarzu. Historycy są jednak bardziej sceptyczni. Nie wiadomo, czy Nowikowa targnęła się na życie, bo nie chciała wracać do ZSRR, czy ktoś jej pomógł. Równie dobrze mogła bać się złości zdradzonego męża albo powrotu do ZSRR. A może w ogóle zdrady nie było, a jedynym grzechem pochodzącej z Białorusi Nowikowej było to, że za często spotykała się z Polakami?
Historia Nowikowej jest jednym z legnickich mitów związanych ze stacjonowaniem Armii Radzieckiej. Urodzony w Legnicy historyk Wojciech Kondusza postanowił opisać codzienność tego współistnienia, korzystając z archiwów, starych gazet, wrocławskich zasobów IPN i przede wszystkim z relacji świadków. Z tego opisu wynika kilka wniosków.
Legnica była miastem podzielonym. Obie części - polska i radziecka - przylegały do siebie, ale zarazem były odcięte murem. Przenikanie przez ten mur ściśle reglamentowano. Gdy pociąg z Moskwy przyjeżdżał na dworzec w Legnicy, to osłaniał go oddział radzieckiej żandarmerii. Rosyjscy pasażerowie mieli swoje kasy i poczekalnie. Polskie służby nie miały tam wstępu.
Podział miasta sprawiał, że niektóre obiekty - szpitale, szkoły, przez długie lata także teatr - były w wyłącznym użytkowaniu Rosjan. Polacy musieli swoje zaadaptować albo zbudować od nowa, co hamowało rozwój miasta i potęgowało złość: "Rosjanie mają, a my nie". Zwłaszcza że niektóre obiekty nieużytkowane przez Rosjan niszczały, ale nie było zgody na przekazanie ich stronie polskiej.
Kontakty oficjalne między radziecką i polską częścią Legnicy od początku opierały się na niechęci, dwulicowości i fasadowości. Przedstawiciele polskich władz lokalnych i partyjnych mieli świadomość, że to nie oni są prawdziwym gospodarzem w Legnicy, ale Armia Radziecka. Tej zaś zależało na demonstrowaniu oficjalnej przyjaźni polsko-radzieckiej i świętym spokoju. Wszystkie prośby strony polskiej, propozycje przejęcia budynków, respektowania polskich norm i standardów ekologicznych i budowlanych traktowano z rozdrażnieniem. Nie mówiąc już o wybuchających od czasu do czasu demonstracjach niechęci wobec Armii Radzieckiej. Zarówno podczas niepokojów października 1956, jak i karnawału "Solidarności" dowódcy Armii Radzieckiej w Polsce mówili wprost, że jeśli sytuacja polityczna zagrozi ich stacjonowaniu, to nie zawahają się użyć broni.
Wspólne przekręty i zabawy
Najciekawsze w książce Konduszy są z pozoru błahe szczegóły, które jednak skupiają jak w soczewce uprzedzenia i paradoksy wzajemnego postrzegania Polaków i Rosjan. W połowie lat 60. - po 20 latach starań - Armia Radziecka oddaje w końcu miastu budynek teatru w Legnicy. Ale przed przeprowadzką zostaje on wyczyszczony do gołych ścian, łącznie z poniemiecką kurtyną i instalacją grzewczą. Polscy myśliwi z kół łowieckich, na których terenie mogą polować oficerowie radzieccy, skarżą się na kłusownictwo i polowanie wbrew zasadom. Gdy próbują skontrolować myśliwych w radzieckich mundurach, ci nie wahają się wycelować w nich broni. W latach 70. próbowano w Legnicy zbudować wielkie zakłady chłodnicze na licencji amerykańskiej. Gdy wyszło na jaw, że do miasta przyjadą specjaliści z USA, Armia Radziecka zablokowała inwestycję z obawy przed szpiegostwem. Chłodnie powstały według technologii rodzimej.
Obok urzędowej przyjaźni dochodziło do nieoficjalnych kontaktów polsko-rosyjskich. Najczęściej towarzyszył im handel, często wspólne przekręty i zabawy. Od Rosjan kupowano benzynę, aparaty fotograficzne, lornetki, narzędzia, sprzęt AGD, alkohol. Marzeniem wielu legniczan były zakupy w sklepach tylko dla Rosjan za murem ich jednostek, znacznie lepiej zaopatrzonych niż sklepy w Polsce. To także rodziło niechęć i wzajemne oskarżenia.
Ostatnie lata pobytu wojsk radzieckich w Legnicy to dzikie wykupywanie mieszkań od dawnych gospodarzy. Było to nielegalne, bo zgodnie z prawem całe mienie poradzieckie przejmowało państwo lub władze lokalne. Lokatorzy przejmujący mieszkania od Rosjan za cenę magnetowidu liczyli jednak, że jeśli raz je zajmą, to nikt już ich z nich nie wyrzuci. Najczęściej mylili się, choć niektórym udawało się grać z państwem w kotka i myszkę przez kilka lat.
Dopiero pod sam koniec stacjonowania wojsk radzieckich polska policja, służby celne i skarbowe próbowały przyglądać się przekrętom, przemytowi alkoholu, benzyny, handlowi kradzionymi w Niemczech samochodami. Ale najczęściej polskie służby były bezsilne. Rosjanie zazdrośnie strzegli eksterytorialności swoich obiektów. Na lotnisku w Legnicy niemal do ostatniej chwili nie było polskich posterunków celnych ani granicznych, choć codziennie latały stąd samoloty w różne części b. ZSRR. Co nimi wożono, można się tylko domyślać.
Najbarwniejszy epizod ze stacjonowania wojsk radzieckich w Legnicy dotyczy wyposażenia luksusowego Domu Przyjęć w radzieckiej dzielnicy zwanej Kwadratem. Składa się on z poniemieckich willi, z których część jest zabytkowa. Cały Kwadrat był całkowicie niedostępny dla Polaków, a Dom Przyjęć był luksusowym hotelem i salą narad. Dochodziło tam do spotkań na najwyższych szczeblu w ramach Układu Warszawskiego i RWPG, o których nie wiedzieli nawet Polacy. Legenda głosi, że w trakcie interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji w 1968 r. przez Dom Przyjęć przewinął się Dubczek oraz inni przywódcy czechosłowaccy w drodze na "rozmowy" do Moskwy. Nie trzeba dodawać, że w Legnicy nie znaleźli się z własnej woli.
W czasie wycofywania wojsk radzieckich z Polski zabytkowe wyposażenie Domu Przyjęć - boazerie, meble, obrazy, kryształowe żyrandole - zniknęło. Dzięki anonimowemu zgłoszeniu wszystko znaleziono za jakiś czas w jednej z podlegnickich plebanii. Jej proboszcz kupił od Rosjan wyposażenie za 200 mln starych złotych. Jak widać, w sprawach praktycznych z Rosjanami mogli dogadać się nawet duchowni.
Jakby puściej
Od prawie 20 lat - ostatni żołnierz radziecki opuścił Legnicę w 1993 r. - miasto powoli się zrasta. Kwadrat jest jedną z lepszych dzielnic. Na dawnym lotnisku 4. Armii Powietrznej kwitnie biznes. Czy w Legnicy pozostało coś z dawnej niechęci do Rosjan, czy przeważa nostalgia? - Zdecydowanie dominują wspomnienia pozytywne i nostalgia - mówi "Gazecie" dr Zuzanna Grębecka, która wraz ze studentami z Instytutu Kultury Polskiej UW prowadzi w Legnicy badania antropologiczne o stosunku Polaków do Rosjan.
Co z nich wynika? Lepszy stosunek do Rosjan mają ludzie urodzeni i wychowani w Legnicy niż przyjezdni. Ci najczęściej zdradzają, że odkąd znaleźli się w mieście, bali się żołnierzy radzieckich. Sporo legniczan przyznaje, że z Rosjanami dało się pohandlować, było z nimi wesoło i podczas ich stacjonowania przynajmniej coś się działo w mieście, np. przyjeżdżali artyści z Moskwy, których występy bywały otwarte także dla mieszkańców. Niektórzy pamiętają nawet zapach preparatów do czyszczenia skórzanego oporządzenia wojskowego, stukot radzieckich ciężarówek na brukach, perfumy używane w dużych ilościach przez radzieckie kobiety czy też samoloty grzejące silniki przez całą dobę na legnickim lotnisku. Podkreślają, że po odejściu Armii Radzieckiej w mieście zrobiło się ciszej i spokojniej, ale jakby puściej.
- Sporo naszych rozmówców mówi o żołnierzach radzieckich: "To nie ich wina, że tu przyjechali", "Mnie to ich nawet było żal" - opowiada Grębecka. Podkreśla, że dobrze opłacanych oficerów radzieckich dzieliła przepaść od szeregowców, którzy praktycznie nie mogli opuszczać koszar przez cały okres służby. - Nie ma jednej Legnicy, tak samo jak nie ma jednego wzorca żołnierza radzieckiego. Inaczej traktowali Rosjan zabużanie, inaczej ukraińscy przesiedleńcy w ramach akcji Wisła czy Łemkowie, inaczej przybysze z Polski centralnej - mówi Grębecka.
Wielu jej rozmówców mówi o żołnierzach radzieckich: "Nie kochaliśmy ich, ale też nie bardzo ich nie lubiliśmy". Sporo Rosjan, Białorusinów czy Ukraińców mieszkających niegdyś w Legnicy nadal tu przyjeżdża zobaczyć krainę dzieciństwa lub dawnej służby. Patrzą na znane z przeszłości ulice, domy i koszary, niektórzy spotykają się z dawnymi znajomymi. Odwiedzają cmentarz, park miejski i obowiązkowo restaurację Mała Moskwa, która powstała głównie dla odwiedzających Legnicę turystów z b. ZSRR. Szkoda, że nikt ich nie zapytał o stosunek do Polski i Polaków.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75515,10081732,Legnica_wielu_narodow.html?t=1379172252275#ixzz2esgeWpmw

Просмотров: 773 | Добавил: lesnoy | Рейтинг: 0.0/0 |
Всего комментариев: 0
Imię *:
Email *:
Kod *:

Меню сайта
Наш опрос
Оцените мой сайт
Suma odpowiedzi: 15
Статистика

Ogółem online: 1
Gości: 1
Użytkowników: 0
Форма входа
Поиск
Архив записей
Przyjaciele witryny
  • АРМИЯ ЖИЗНИ (ROS)
  • Сообщество uCoz
  • FAQ по системе
  • Инструкции для uCoz
  • Copyright MyCorp © 2024
    Stwórz bezpłatną stronę www za pomocą uCoz